Pobodka miala byc o 5:00 ale chor koscielny postanowil obudzic nas o 4:30 spiewali bardzo ladnie, ale do diaska dlaczego tak wczesnie.
Zaczynam miec wrazenie ze przescigaja sie z modlami Muzulmanow, ktorzy punkt piata zaczeli swoje zawodzenie. Obie msze byly tak glosne jakby ambony znajdowaly sie tuz nad naszym lozkiem.
Tego dnia nie mailo te jednak wiekszego znaczenia poniewaz o 6:00 odebral nas impala shuttle do Arushy skad mielismy wyruszyc na 4 dniowe safari.
Zglodnielismy po drodze jako ze w hotelu Springlands nikt przed 6:00 nie serwuje sniadan. Na szczescie Tito nasz przewodnik nasz przewodnik na safari zaoferowal nam sniadanie w hotelu Impala.
Najedzeni I szczesliwi ruszylismy w dalsza podroz. A tak poza tym to safari oznacza w jezyku Suahili nic innego jak podroz wlasnie.
Po drodze zakupilismy jeszcze odpowiednia ilosc wody I zatrzymalismy sie w jednym ze sklepow z pamiatkami przy drodze w kierunku Lake Manyara. Okazal sie jednak 10 razy drozszy od tego gdzie juz zrobilismy zakupy wiec postanowilismy tylko go pozwiedzac.
Okolo 12:00 dojechalismy do osady w obrebie parku Manyara, ktora jak dla mnie moglaby sie nazywac Bannana Republic - gdzie sie nie obejrzysz tam albo rosna banany albo sprzedaja banany zolte, zielone, czerwone, male, duze do wyboru do koloru.
Chwile pozniej Tito wiedzac juz o moich lotniczych zamilowaniach zawiozl nas w okolice zwirowego pasa startowego, z ktorego startuja moje ulubione cessny caravan wozac ludzi z Arushy do Lake Manyara I tutejszych hoteli.
Pierwszy dzien naszego Safari odbylismy w Lake Manyara gdzie juz na wjezdzie do parku przywitaly nas szympansy kradnac z samochodu orzeszki, ktore Tito zakupil na tej samej stacji benzynowej gdzie ja kupilem zapas wody.
Pozniej bylo coraz lepiej, Madzia radosnie pokrzykiwala na widok kazdej napotkanej zyrafy a Tito mial racje ze jesli bede chcial sfotografowac kazda z napotkanych po drodze zebr to zrobie okolo 3000 zdjec.
Tego dnia mielismy bardzo duzo szczescie poniewaz tuz obok naszego samochodu przez droge przeszla rodzina sloni z kilkudniowym zaledwie malenstwem - to naprawde niecodzienny widok. Madzia chciala go nawet zabrac do domu, ale z miniaturki slonia szybko przerodzilby sie w wielki problem wiec postanowlilismy zabrac go ze soba tylko na zdjeciach.
Wieczor spedzilismy w hotelu z pieknym widokiem i niesamowicie malowniczym basenem - szkoda tylko, ze bylo juz za pozno aby z niego skorzystac.
Wildlife Lodge w Lake Manyara oceniamy bardzo wysoko zarowno pod wzgledem standardu pokoi, otoczenia jak i jedzenia - goraco polecamy.