Proby zasniecia przed atakiem na szczyt byly dla Madzi I mnie duzym wyzwaniem. Mysle ze w sumie przespalismy od kolacji do pobodki o 23:00 jakies 2 godziny. Tak czy inaczej marudzenie nic nie da wiec tzreba zebrac sie w sobie I isc.
Jest strasznie ciemno ale moze to I lepiej bo nie widac jak strome podejcia przed I za nami.
Jedyne o czym myslimy to aby nie pomnylic rytmu prawa lewa prawa lewa. Krok za krokiem wspinamy sie coraz wyzej czujac na plecach obnizajaca sie temperature a rekawiczki przestaja opierac sie narastajacemu wiatrowi przepuszczajac mrozne powietrze do rak.
Z kazdym krokiem robi sie zimniej i coraz bardziej brakuje tlenu.
Pamietam rady Dicka I co jakis czas prosze Edwina o przerwe aby napic sie wody I zjesc cos energetycznego. Madzia rzadko siega po jedzenie bo boi sie ze za chwile wszystko zwroci ja wiem ze bez tego nie dam rady wiec wmuszam w siebie slodkie zelki I zel waniliowy.
Po okolo trzech godzinach wspinaczki zaczynamy isc rowno z lodowcami ale caly czas po skalach. Juz widzimy Stella Point na 5790mnpm ale szybko zdajemy sobie sprawe ze dojscie do niego zajmie nam jeszcze conajmniej 2 godziny.
Okolo 5600mnpm opadamy z sil I bardzo chce nam sie spac, ja nawet w pewnym momencie przymykam na chwile oczy idac prawa, lewa, prawa, lewa, na szczescie po chwili slysze glos Mike'a krzyczacego No sleep, No sleep! Madzia slyszy to samo chwie pozniej.
Mike byl bardzo pomocny na ostatnich metrach podejscia.
Osiagniecie punktu Stella Point wywolala w nas niesamowita euforie polaczona z potokiem lez I morzem usciskow. Euforia z kolei wyzwolila ogromne poklady energii I adrenaliny. Poczulismy ze Uhuru Peak bedzie nasz, przeciez to tak blisko.
Szybka herbatka z termosu Ozgura I ruszylismy dalej. To co wydawalo sie tak bliskie zaczelo stawac sie coraz odleglejsze - za kazdym kolejnym zakretem oczekiwalismu szczytu Uhuru a on sie nie pojawial. Na szczescie podejscie bylo bardziej lagodne.
Magda ostatnie 500m pokonala ostatkiem sil prawie sie zataczajac ale nie pozwolila zabrac sobie plecaka. Ozgur zostal troche z tylu nie mogac sie oprzec lodowcom I fotografowal je z kazdej strony.
Zreszta wlasnie wzeszlo slonce wiec widok zapieral dech w piersiach.
Ja skupilem sie na Uhuru choc bardzo chcialem zapisac te piekne obrazy na karcie flash to jednak mialem inny cel tego dnia - ale to troche tajemnica tylko dla najblizszych.
O godzinie 7:09 to my bylismy gora - dzieki nam Uhuru Peak urosl tego dnia o 1,7m.