Jak zwykle Madzia radzi sobie z wysokoscia lepiej ode mnie. Juz na 3800m glowa zaczela lekko dawac znac o sobie, wprawdzie wedrowka z 3000mnpm nie byla najbardzie wyczerpujaca na swiecie ale jednak powyzej 3500mnpm zawsze oddycha sie juz troche ciezej.
Drugi dzien naszej wspinaczki odbyl sie pod znakiem kurzu i delikatnych podejsc wiec kiedy dotarlismy do Shira Encampment mielismy jeszcze sile na to, aby z ekipa z Las Vegas i Osgurem wspiac sie kawalek wyzej do Shira Hut.
Kili bylo dla nas tego dnia laskawe i pokazalo sie wlasciwe w calej okazalosci. Wszcyscy jakby nabralismy checi i respektu jednoczesnie. Wiemy, ze nie bedzie latwo ale wspiac sie na tak piekna gore to przyjemnosc nawet z bolem glowy.
Pierwsza noc z niewielkim przymrozkiem nadal nie sprawila nam zbyt wielu trudnosci i przegrala walke z naszymi spiworami - viva cumulus.