Na dworzec autobusowy w Puno dotarlismy o 7:40 i nadzialismy sie na stoisko San Cristobal del Sur i Pana krzyczacego Arequipa ochio - nie jestem pewien czy tak to sie pisze ale autobus odjezdzal o 8:00 a do tego kusil cena 15 soli (ok. 15PLN) za osobe za 330km z Puno do Arequipy.
Szybko okazalo sie jak wyglada prawda, siedzenia brudne, sami miejscowi ktorych dobierali jeszcze zatrzymujac sie kilkakrotnie po drodze po to aby finalnie zepsuc sie w polowie trasy. I tak siedzimy sobie na srodku pustyni a pan mlotkiem naprawia autobus. Kilku miejscowych zlapalo w tym czasie stopa doplacajac do ceny tyle ze przejechali by ten sam odcinek w luksusowych warunkach.
Polowa autobusu nie zwracajac uwagi na plec zorganizowala open toilet bo przeciez w autobusie jej nie bylo.
Po okolo godzinie kierowca oglosil radosnie ze jedziemy dalej za co zostal nagrodzony gromkimi brawami... hmmmm kazdy ma swoje zwyczaje kilka lat wstecz klaskalismy po ladowaniu.
Zaliczamy ten przejazd do doswiadczen typu folklor w pelni z pelna gama zapachow regionalnych.
Wreszcie o 14:00 dotarlismy do Arequipy - tym razem nie liczylismy na hostel pick up service bo nie mielismy rezerwacji, ale za namowa przewodnika "bezdroza.pl" podjechalismy pod hostel Regis na ulicy Ugarte 202. Na nasze szczescie bylo miejsce wiec nie musielismy sie wluczyc z plecakami po miescie.
Jeszcze tego samegto dnia zorganizowalismy sobie pobodke o 2:00 w nocy w postaci wyjazdu do kanionu Colca na trzydniowy treking. Najwidoczniej lubimy wluczyc sie po gorach...
Godzina 20:00 a plecaki nadal nie spakowane...